Profile
Blog
Photos
Videos
Dzien 46 01/12/2013
Po 8 godzinach jazdy nocnym autobusem (VIP :), szerokie, rozkladane siedzenia, i tak zdretwialo mi cale cialo, ale lepiej niz normalnym autobusem), przed 7 rano znalazlysmy sie w Limie.
Check-in dopiero od 12, wiec zostawilysmy bagaze i poszlysmy na rozeznanie (rozpoczete z wielka radoscia kawa w Starbucksie! Wydaje sie, ze w stolicy da sie przynajmniej wypic niezla kawe). Mieszkamy w dzielnicy Miraflores, przy oceanie, a wlasciwie nad nim (nie wiedzialam, ze jestesmy tak wysoko od poziomu wody), ale za to widok z deptaka ze wzgorza na ocean jest niesamowity (no i znow surfurzy!). Na dlugim deptaku znajduje sie wiele niewielkich parkow (niektore to naprawde kilka kwiatow) m.in. Parque de Amor - to rzezba zakochanych znajdujaca sie na placyku, ale pod nia ulozona z kolorowych mpzaik krzywa lawka w stylu tej Gaudiego z Parku Guell w Barcelonie, ale duzo krotsza, ale za to z cytatami i tekstami o milosci. Fajna.
Po obiedzie w slynnym Punto Azul (drogo, ale pyszne: do podzialu cebiche oriental i tacu tacu (rodzaj risotto) z owocami morza i nowa milosc - piwo Cusceña Negra) postanowilysmy wyruszyc do muzeow. I tak zaczela sie nasza przygoda z chaotyczna i wielka (prawie 9 mln mieszkancow!) Lima.
Chyba jeszcze nigdy w zadnym miescie nie bylo to tak trudne, by dostac sie do jednego z najwiekszych muzeow (a tym bardziej w stolicy). Najpierw autobus (one tam nie maja zadnych nurerow, ani oznaczen, sprzedawca biletow wyskakuje na przystanku i wykrzykuje trase, ktora oczywiscie nic nam nie mowi), slynny bileter powiedzial, ze autobus zatrzymuje sie przy muzeum, ale jak nas wysadzil, to okazalo sie, ze nie wiemy gdzie jestesmy, ale ze jeszcze daleko do muzeum. Spytalysmy sie wiec jakiegos straznika (z bronia), ale nie wiedzial. W koncu zdesperowane (niedziela i muzeum zamykaja wczesniej) wzielysmy takse. Taksowkarz bardzo chetnie nas zabral, ale jak sie pozniej okazalo, tez dokladnie nie wiedzial, gdzie to jest. Pytal sie wiec roznych przechodniow nawet policjanta, ale kazdy mial inna teorie, lub zdziwiony krecil glowa.
Ja wiem, ze wspolczesnie kultura i sztuka wyszly z mody, ale zeby nikt nie wiedzial gdzie znajduje sie jedne z najwiekszych muzeow? To tak, jakby w Warszawie nikt nie wiedzial, gdzie jest Muzeum Powstania Warszawskiego. W koncu trafila sie jakas inteligentna kobieta, ktora wskazala prawidlowa droge. Jak ktos sie wybiera do Limy to zapraszam po wskazowki dotarcia (np. nie pytac nikogo o rade, zaopatrzyc sie w bardzo dokladna mape, nawet jadac taksa, albo sobie odpuscic ;) teraz juz (chyba) wiemy, jakim autobusem trzeba bylo dojechac).
Za to muzeum (Antropologii i Antropologii) bardzo fajne, to przekroj historii Peru, od Paracas az do odzyskania niepodleglosci od Hiszpanii w XIX w. Masa informacji i zdjec. To pierwszy kraj podczas tej podrozy, w ktorym tak zainteresowalam i zafascynowalan sie jego historia (ktos chce mi kupic w prezencie Historie Peru?:)) Szkoda tylko, ze przez te jazde mialysmy niewiele czasu do zamkniecia i trzeba bylo zwiedzac napredce.
Przygod ciag dalszy: postanowilysmy od razu isc do znajdujacego sie niedaleko, w tej samej dzielnicy muzeum Larco (tez duze i z pompa, wiec tez naiwnie myslalam, ze bedzie latwo trafic). I znow spytalysmy wiele (bezuzytecznych) osob, w koncu trafilysmy na mila pania, ktora wytlumaczyla nam jak dojsc (widac, ze w Peru kobiety interesuja sie kultura i sztuka), ale niestety poradzila nam, ze lepiej podjechac autobusem. No i znow bileter wykorzystal nasza naiwnosc i niewiedze ("tak, tak, przejezdzamy tuz przy muzeum") i autobus wysadzil nas chyba dalej niz na poczatku bylysmy, wiec musialysmy wracac ma piechote. Pierwszy raz podczas tej podrozy zdarza sie, ze ludzie probuja jak tylko moga wykorzystac fakt, ze nie znamy Limy (i ze jest ona jednym wielkim nieokielznanym chaosem). Dla marnego dolara badz pol?!
A po drodze znow sie spytalysmy, zeby potwierdzic droge, i dwie panie (tym razem plec nie zadzialala) zgodnie twierdzily, ze muzeum Larco jest po drugiej stronie miasta. No coz, okazalo sie, ze my znamy lepiej Lime ;)
Na szczescie muzeum bardzo ciekawe, znow przekroj historiii, rozne przedmioty (glownie ceramika) z roznych epok. Ale chyba najbardziej spodobala nam sie mieszczaca sie na dole... sala erotyczna a w niej wyroby z gliny o tematyce erotycznej z czasow prekolumbijskich! Niektore to odwazne porno, a wsrod figurek masturbujacych sie i uprawiajacych seks w roznych pozach, byl tez np. "Hombre muerto masturbandose" ("Masturbujacy sie nieboszczyk") albo "Sex de un hombre muerto con una mujer" ("Seks nieboszczyka z kobieta" zywa, jak mniemam). Jak widac nie proznowali nawet w zaswiatach! :)
Powrot jednym, tanim autobusikiem. Czasem jak czlowiek dobrze trafi...
Jaki dzien, taka noc: nocleg w Limie drogi, wiec wzielysmy dwa lozka w dzielonym osmioosobowym pokoju. Dwoch chrapiacych na zmiane kolesi spowodowalo, ze po 3 w nocy nie wytrzymalam i poszlam ze spiworem spac na sofe w recepcji. Tego jeszcze nie bylo!
- comments