Profile
Blog
Photos
Videos
Dzien 30 15/11/2013
Jestesmy wciaz w raju.
Poplynelysmy lodka na Wyspe Isabela (ok 2 godziny drogi). To najwieksza wyspa na Galapagos (ma 4588 km2) i przez caly dzien udalo nam sie zobaczyc tylko jej kawalek.
Puerto Villamil (i plaza obok) a tam pod lawkami, przy porcie, na plazy, pod drzewami masa wylegujacych sie lwow morskich (lobos marinos)! To niesamowite, ile ich tam jest! Glownie szukaly cienia i kryly sie pod lawkami i drzewami, a niektory lezaly na srodku drozek i mostkow i trzeba je bylo wymijac, by przejsc (jak iguany, znaja swoje miejsce na wyspie). W ogole sie nie boja, choc jak sie podejdzie do nich za blisko, to sycza ostrzegawczo i ma sie wrazenie, ze zarwaz zlapia za reke (choc glownie sa bardzo przyjazne). Kilka z nich plywalo w wodzie, pieknie, jak delfiny (tylko nie skacza ;)). Top o zolwiach moje drugie ulubione zwierzeta :). Wszedzie masa roznej wielkosci jaszczurek, iguan i krabow, ale do ich obecnosci na kazdym kroku juz sie chyba przyzwyczailysmy.
Potem punkt widokowy na Wulkan Sierra Negra. Bardzo dziwny, nie ma jak wiekszosc wyraznego szczytu, jest raczej takim dlugim pasem. Aktywny, ostatni wybuch lawy mial miejsce w 2005 roku, na szczescie niegrozny.
Potem pojechalismy zobaczyc flamingi (to z kolei Sary ulubione ptaki). Dosc daleko byly, bo w jeziorku pod nami, ale rezczywiscie sa piekne. A na koncu… rezerwat z zolwiami! :) Masa tortugas gigantes. Od malutkich, dopiero co wyklutych z jaj, kilkuletnie, az do ogromnych, ok. stuletnich. Uwielbiam je (pisalam juz to?;)).
Postanowilysmy zakonczyc ten idealny dzien jedzac na kolacje wielkiego homara, swiezy, z lokalnych wod, wiec pyszny (i tanszy niz w Europie).
Zycie jest piekne!
- comments