Profile
Blog
Photos
Videos
Dzien 35 20/11/2013
Z wielkim zalem opuszczamy Galapagos. To bylo wyjatkowe i cudowne doswiadczenie (na pierwszym miejscu i pewnie ciezko bedzie je przebic).
Samolot do Guayaquil (wlasciwie to: taksa, autobus, lodka, przejazd na pace ciezarowki na lotnisko i dopiero wtedy samolot :)). Dosc brutalna zmiana miedzy pieknym i zielonym Galapagos a glosnym, brudnym (i polozonym nad brudna rzeka Guayas), brzydkim, dusznym i bardzo zanieczyszczonym (ciezko oddychac) Guayaquil. Najwieksza atrakcja miasta wydaje sie Malecon, to ok 2.5 kilometrowy deptak tuz przy rzece. Fajny pomysl, ale klimat roche jak w galerii handlowej (Mac Donald, restauracje, kino etc). Troche sztuczne.
Za to w niewielkim parku Bolivar wielkie iguany (inne niz na Galapagos), lazace po trawie i wspinalace sie na korzenie drzew a w stawiku duze rozowe ryby i zolwie morskie:) A to wszystko tuz przy katedrze (z 1547 roku, ale splonela w pozarze i odbudowano ja dopiero z XX w.).
Pod wieczor poszlysmy, a wlasciwie wspielysmy sie na dzielnice Las Peñas. To zdecydowanie najlepsza czesc tego miasta. 444 schody w gore, male, waskie uliczki, niewielkie domki i jakby osobne miasteczko, gorujace nad Guayaquil, zupelnie inne niz to brzydkie w dole. Kolejne 52 schody i latarnia morska i widok na miasto, na rzeke, na wielki most Puente Rafael Mendoza Avilés (najwiekszy w kraju). Tam piwo Club Negra (nowosc! dopiero weszlo na rynek dwa tygodnie temu. Troche potrzebnej reklamy - bardzo dobre!:))
W calym Guayaquil widac dekoracje bozonarodzeniowe; wielka swiecaca choinka na malecon, na wystawach sklepow, w telewizji. Kontrastuje to szczegolnie mocno z tropikalnym upalem i duchota panujaca w miescie. Ale najwiekszym szokiem byla szopka bozonarodzeniowa w kosciele la Merced. Co prawda jeszcze bez dzieciatka, ale za to przybyli juz tam trzej krolowie...
- comments