Profile
Blog
Photos
Videos
Hej hej!
Dojechaliśmy wczoraj jednak do Sandarne według planu. Piękny dzień z godzinnym deszczem tylko w środku, droga pustą szosą wśród drzew jak z filmu, na horyzoncie tylko kolejne fale asfaltu, w zasadzie nic do opisywania, można sobie wyobrazić. Kristin twierdzi, że to i tak nic w porównaniu z tym co nas czeka w Finlandii, bo tu przynajmniej co jakiś czas jest wioska albo zjazd. Dzień zaczął się jednak od pięciu godzin ulewy i czekania a kiedy w końcu ruszyliśmy od razu byliśmy głodni. W Bönan mieszkają głównie rybacy, dym i woń wędzonych ryb unosi się wszędzie. Zjedliśmy piklinga czyli wędzonego śledzia a potem świeżo zrobionego gravad lax - czyli marynowanego łososia na zimno, typowy skandynawski sposób przyrządzania. Wszystko nad wodą przy krzyczących i polujących na ryby mewach...
Zobaczyliśmy też małą latranię morską - muzeum na Bönan. Byliśmy w cztery osoby - dziewczyna, która jej pilnowała płynie na Nordkap w sierpniu łódką a jeden jedyny turysta poza nami jedzie na Kebnekaise, najwyższy szczyt Szwecji, na trasie Kungsleden gdzie byliśmy dwa lata temu...
Potem już tylko jechaliśmy cały dzień. Parę historii krótkich było śmiesznych dla nas ale jedna bardziej - wyjeżdżając z któregoś miasteczka nie mogłem się wypiąć z prawego pedału i wpadłem do rowu z pokrzywami razem z rowerem (z całym ekwipunkiem)!! Krzyczę do Kristin, żeby wyjęła moją stopę z buta - nie mogłem go nadal wypiąć. A Kristin chciała wyjąć mnie i rower na raz, więc dłuższą chwilę w tych pokrzywach poleżałem zanim się dogadaliśmy. Czy ktoś poparzył sobie kiedyś pokrzywami czoło?
- comments


