Profile
Blog
Photos
Videos
Przyjezdzamy do Chiang Mai nad ranem, Macius jak zwykle na kacu, w nocy wypil wszystkie browary. Miasto jak wiele innych, mnostwo swiatyn, obiecuje sobie ze nie wejde juz do ani jednej wiecej, nudza juz sie. Pubow i klubow jest troche wiec sie nie nudzimy.
Ruszamy na trzydniowy treking. Jazda na sloniach pojaczona z karmieniem bananami mlodych jest zabawna, co chwile szturchaja cie traba abys dal im jeszcze, stara tez sie dopomina o swoja dzialke. Jedna noc w "dzungli", druga w wiosce tribow. Banana whiski jest calkiem niezla. Na koniec splyw na tratwie z bambusow, jest calkiem zabawnie. W porownaniu z Nepalem mozna powiedziec ze byl to treking z przymrozeniem oka.
Wieczorm po powrocie z trekingu, nasz przewodnik zabiera nas do baru Go-Go. Mamy zamiar wypic po piwie i isc spac. Ale wyskoczyla lycha, puzniej druga i tanczylismy z tancerkami na podescie. Calkiem niezle zozbujalicmy ta bude, wczesniej wszyscy siedzieli i gapili sie tylko. Pokazalismy im jak nalezy sie bawic. Kanadyjczycy i szwajcarzy beda to na pewno pamietac. Maciusia musialem oczywiscie holowac do hotelu, zasnal na stoliku. Puzniej ciul wykasowal mi obciazajace go zdjecia z aparatu, a bylo na co popatrzec.
Na drugi dzien mielismy jechac do wioski dlugich szyj (long neck people), ale jak przyszedl kierowca nas budzic, to powiedzialem mu ze nie jestesmy w stanie nigdzie jechac i pokazalem na Macka spiacego na luzku w opakowaniu. Na szczescie udalo mi sie dogadac puzniej w agencji abysmy zrobili to dwa dni puzniej. W miedzyczasie pojechalismy na paintball. Swietna zabawa, Masius dostal po dupie jak uciekal przedemna, mnie tez sie troche dostalo.
Jadac do wioski dlugich szyj zwiedzilismy hodowle orchidei i jakas jaskinie. Szkoda ze nie wzialem czoluwki, to bym sie zapuscil glebiej (niz mozna). Wioska byla troche na pokaz, jakby zoo, zenujace. Widac, ze robione pod turystow. Szkoda mi tylko tych ludzi, mieli naprawde "fajne" szyje.
Jedziemy do Laosu. W busie spotykamy Bartka i Jamesa, po drodze kosztujemy lokalnej berbeluchy. Noc spedzamy w miasteczku przy granicy. Spotkalismy tajskiego hipisa, ktory mial calkiem fajny szalas-bar i motor tez calkiem fajny, spedzilismy tam wieczor.
- comments