Profile
Blog
Photos
Videos
Troche zaniedbalem sie w prowadzeniu tego bloga, ale postaram sie szybko to nadrobic.
Bangkok, nareszcie jakis bardziej cywilizowany kraj, lecz ciagle azja. Mamy spore problemy z dostaniem wizy na lotnisku. Chca abysmy pokazali im bilet powrotny. Nie sa w stanie zrozumiec, ze mamy bilet elektroniczny, a nie papierowy. Najlepsze jest to ze wydruk mamy w glownym bagazu i nie mozemy przejsc przez odprawe po niego bez wizy. Kolko sie zamyka. Nie pomagaja tlumaczenia ze opuszczamy Tajlandie droga ladowa. Jest przepis i trzeba sie go trzymac. Po 2 godzinach klutni i tlumaczenia daja nam w koncu ta wize.
Spimy u Wloszki ktora poznalismy w nepalu. Spedzilismy u niej 4 dni z czego widzielismy sie tylko 2 razy, na poczatku i na koncu. Wszystkie dni maja podobny przebieg, pobudka okolo poludnia, zwiedzamy kilka swiatyn i impreza na Khao San Road.
W jeden dzien mialem dwie uliczne bojki, zadna z mojej winy. Za pierwszym razem siedze grzecznie na lawce i wcinam sushi, maciek poszedl do kibla. Podchodzi dwochwcietych tajow i jeden przwie siada mi na jedzenie. Grzecznie zwracam mu uwage aby uwazal gdzie siada. Nagle leci plaski cep w moja strone, zdazylem sie zaslonic. Wstajac sprzedaje mu bombe, az spada z lawki. Odpycham drugiego i daje swoj aparat sprzedawcy z budki z zarciem. Biegnie ciul w moja strone i bierze zamach. Zrobilem unik i ciul wyrznal glowa w motocykl przewracajac go. Ciul wstaje z pretesjami do mnie, pokaujac co zrobilem. Drugi go odciaga, ale ten wyrywa mi sie i biegnie w moja strone. Nie czekam, krok w jego strone i bomba, ciul wywraca sie na lopatki. Drugi go pozbieral i poszli sobie. Nie minelo 15 sekundi slysze jakis szum i krzyki. Biegnie ciul w moja strone z trzema butelkami. Jedna smignela mi kolo ucha. To juz z nie przelewki, daje dluga, az klapki pogubilem. Panika na ulicy, slychac wrzaski bab. Druga leci, robie zwod i wpadam na stoiska z jedzeniem, slysze ze rozbila sie gdzies trzecia. Dobra wypstrykal sie juz z butelek. Podbiegam i sprzedaje mu dwie bomby, drugi go odciaga. Pojawil sie Macius caly w szoku "Co sie stalo, co sie dzieje". Nie mam czasu mu tlumaczyc. Podjazd podcina i kolanem do gleby. Nagle z szesciu wokolo mnie, kaza mi go puscic. Po chwilu wszyscy poszli gdzies, odbieram aparat i po wszystkim.
Drogiej bojki za bardzo nie pamietam, bylem juz po kilku wiadrach. Wiem tylko tyle ze bawilismy sie z para mlodych anglikow z liverpolu. Maciek robil w knajpie wrzuty barmanowi, ze w jego drinku nie czuje alkocholu i kazal se dolewac i ze byl problem przy placeni za te drinki. Macius zaczal drake, a ja musialem bic sie z kilkoma. Pomoc ganialismy sie z nimi po Khao San Road, tak aby nie bic sie z wiecej niz 3-4 na raz. Mielismy duzo szczescia bo na drugi dzien geby mielismy cale
Jeszcze tam wrocimy ;-)
- comments