Profile
Blog
Photos
Videos
Kilkanaście dni temu wybrałem się z Bydgoszczy na Hel, tak w ramach przygotowań, żeby zobaczyć na co zwrócić uwagę no i przede wszystkim sprawdzić formę. Z tym ostatnim bez problemu, ucieszyłem się!
Nie mój rower, nie mój namiot, nie mój śpiwór... Ale przewieźć to wszystko ze Sztokholmu do Bydgoszczy trochę nie miało sensu.
Trasa ok. 350 km, bardzo piękna, relatywnie bezpieczna, na pewno wielokrotnie będę na nią, albo jej fragmenty, wracał.
Pierwszy odcinek z Bdg do Koronowa prowadzi ścieżką rowerową przez lasy, wzdłuż Brdy. Pusto, cudowna pogoda, trasa dobrze oznaczona, każdy może się wybrać. Z Koronowa do Tucholi i dalej aż do Ostrowite, gdzie rozbiłem namiot pokręciłem się lasami (szlak prowadził szosą) i jak się okazało słusznie, bo żadnych specjalnych trudności nie było. Za to Bory Tucholskie nadzwyczajne z wysokimi sosnami, jeziorkami i czasem jakąś wioską, w której spotkać można głównie bociany. Ptaki są tam zresztą atrakcją samą w sobie - chyba nigdy nie słyszałem takiego koncertu jak nocą nad jeziorem Ostrowite!! (Pomijając fakt, że w związku z tym i przymrozkami mało spałem..) Następnego dnia było więcej jazdy szosą, przez Kościerzynę do Szymbarku. Dom do góry nogami i cały park wart był zostania na noc a zresztą jakoś trudniej mi się jechało. Tu wynająłem pokoik i kolejnych nocy też nie spałem w namiocie - okazuje się, że pola namiotowe są czynne od czerwca (sic!) a nie do końca byłem przekonany do rozbijania się na plaży. Trzeci dzień, przez Kartuzy, Krokową, Wejcherowo do Karwii był najprostszy technicznie, bo prowadził tylko szosą ale wymagał większej koncentracji ze względu na samochody, zakręty na zjazdach etc, na szczęście - bez autobusów i ciężarówek, trochę męczące. Jednak piasek i poczucie, że dojechałem nad morze dało mi wiarę, że na Nordkapp też się uda - w końcu będziemy we dwoje a to oczywiście łatwiej! Ostatniego dnia spacerowo dojechałem na Hel - fantastyczna ścieżka rowerowa z Władysławowa cały czas - ale ten mój spokój był zbyt duży - z Trójmiasta do Bydgoszczy ostatni pociąg w niedzielę, do którego mogłem zabrać rower, odchodził ok.15. A więc przymusowy przystanek w Sopocie. Nie żebym specjalnie się tym zmartwił - obiad w porcie na Helu a potem podróż promem były bardzo przyjemnym zakończeniem! Co zapamiętałem jeszcze po drodze:
w Ostrowite kupiłem sobie m.in.serek. Serek "Wiking" jak się okazało!..
w Tucholi 40 min szukałem czegoś do jedzenia - restauracje były dwie, obie zamknięte, pizzerie i kebaby, których ciut się obawiałem i mnóstwo kawiarnii. Jak się po blisko godzinie jeżdżenia w kółko dowiedziałem - w kawiarniach jada się obiady :) Tzn.w Tucholi.
W Wejcherowie byłem tak głodny, że wbiłem sobie ość w gardło, ale jakaś taka mała była, następnego dnia już o niej zapomniałem.
W Rozewiu pomyślałem, że w jednym roku odwiedzę najdalej na północ wysunięte punkty Polski i Europy :)
Bydgoszcz - Hel: bajka!
- comments


