Profile
Blog
Photos
Videos
Po 2 godzonach jazdy busem dojezdzamy do 4000 islands, sa to wysepki na Mekongu. Chcemy dostac sie na Don Det. Na brzegu spotykamy Niemca Majkela. Okazujesie ze mieszka oc juz tu 4 lata ozeniony z laotanka Kip. Zabiera on nasza 5 do siebie na wyspe. Ma on kilka bungalowow pod wynajem. Zostajemy tu tydzien. Prawie kazdego ranka z majkelem plyniemy na targ po zakupy, ktos wusi targac piwo kture u niego kupimy ;-). Kazdego ranka na targu jemy najpierw pyszna zupke a puzniej z wiesniakami pijemy lao-lao (lokalny bimber). Poznajemy najstarszego mieszkanca wioski, robi masaz za szklaneczke lao-lao, omal nie skrecil mi karku, tak gruchnelo. Cale dnie nic nie robimy wylegujac sie na hamaku.
W piaty dzien James i Jesica wyjezdzaja. W ostatni dzien o 9 rano odwozimy Barta na busa do Kambodzy. Nasz jest o 11. Wracamy na wyspe sie spakowac. Okazuje sie ze Macius zostaje, chce pobyc sam. Nawet nie pozegnal mnie, gdzies znikl, ani czesc, ani sperdalaj, ani pocaluj mnie w dupe. Gdyby powiedzial mi chwile wczesniej zabral bym sie sie z Bartem. Place rachunek u niemca i kupuje bilet do Pak Se, zostaje mi 20000 kipow (1 funt) w kieszeni. Majkel odwozi mnie na busa. Po dwoch godzinach jestem w Pak Se. Znajduje jedyny bankomat w miescie i okazuje sie ze akceptuje on jedynie karty mastercard. Moja vise moge wsadzic se gdzies. Jest sobota wszystkie banki pozamykane, robi sie nieciekawie. Znajduje najbardziej wypasiony hotel i tam udaje mi sie wyciagnac z mojej visy dolce. Oczywiscie pobieraja slona prowizje, ale ratuja mi tylek. Kupuje nocny autobus do Wietnamu do Hue. Jest to lokalny autobus, spodziewam sie najgorszego, planowo 17h w drodze, w warunkach lepiej nie mowic. Szkoda ze nie air-cona albo vipa.
- comments