Profile
Blog
Photos
Videos
Sorry ze tak dlugo nie pisalem ale raz juz napisalem tego bloga i komp mi sie zawiesil i nie mialem juz sily pisac tego wszystkiego od nowa. Ale czas goni i robia sie zaleglosci, no i ludzie sie domagaja, wiec sie zmusilem i napisalem wszystko od nowa.
Bali. Wyladowalem w Denpasaro 23, po polnocy mialem juz bagaze w pokoju hotelowym, w Kucie, wszystko poszlo szybko i gladko. Postanowilem wiec pujsc na piwo. Jakies 400m od hotelu znalazlem kapitalna knajpke z muzyka na zywo, grali stare dobre kawalki, cos jak podczas coniedzielnych wypadow z Arkiem na Camden. Do tego kilka Bigscreenow, tak ze mozna bylo poogladac jeszcze mecze w miedzyczasie. Ale chyba najlepsze w tej knajpie to obsluga. Kelnereczki palce lizac, niewiarygodnie usmiechniete i pelne zycia. Mometami mialem wrazenie, ze one tam nie pracuja, tylko sie dobrze bawia mozna bylo z nimi pogadac, pozartowac, potanczyc, po prostu bomba. Kazdy wieczur spedzony w Kucie, przesiedzialem tam. Gdy Wracalem do hotelu zatrzymaly sie dwie dziwki na motorze. TGadalem z nimi 30sec tlumaczoc ze nie mam ochoty i ide spac. W tym czasie jedna z nich obczyscila mi portwel. Zabawne wziela cala kase ale zostawila karte.
Pierwsze trzy dni mialem naprawde napiete. Postanowilem zrobic kurs nurka. Troche teorii, zajecia na basenie no i w koncu nurkowanie. Wrazenia przerosly moje oczekiwania, po prostu inny swiat. Poruszasz sie w trzech wymiarach, cos jakby w stanie niewazkosci no i ta flora i fauna podwodna, tak jagbys byl w wielkim akwarium. Mnostwo kolorowych rybek, korale, plaszczki, ryby z zebami jak sztylety itd... Na koniec zdalem egzamin i posiadam terazcertyfikat Padi Open Water Diver. Moge wypozyczac sprzet i nurkowac w kazdym miejscu na swiecie.
Mastepne kilka dni pobyczylem sie na plazy. Nie prubowalem nawet surfowac. Mialem dosc zmagajac sie z falami na bodyboard. Pogoda w kratke, duzo slonca , puzniej godzina, dwie pada. Ale i tak nie najgozej, ponoc dwa tygodnie temu to tylko lalo. No ale ile mozna lezec na plazy. Postanowilem wypozyczyv motor na tydzien i objechac wyspe. Duzy plecak zostawilem w hotelu i z malym z najpotrzebniejszymi rzeczami pojechalem na wschod.
Pierwsza noc spedzilem w malowniczej zatoczce w Padangbai i tam sledzac mape postanowilen wdrapac sie na najwyzszy punkt na wulkan Agung 3142m. Wszyscy w hoteli odradzali mi to. Ponoc prawie nikt nie wspina sie tam w porze deszczowej. Na domiar zlego dwa tygodnie wczesniej trojak ludzi z jawy probowala, znalezli jedno cialo a dwojka zaginela. Nie natchnelo mnie to optymizmem, ale nie bylbym soba, gdybym nie sprobowal, przez kilka ostatnich dni byla dobra pogoda.
W nastepny dzien pojechalem do Besakih. Okazalo sie ze musze wziasc przewodnika. Nie bardzo chcialem, ale jak sie puzniej okazalo to byl dobry krok.Wejscie na ten wulkan bardzo sie roznilo od trekingu w nepalu. Zadnych szlakow ani ludzi po drodze. Non stop pod gore, zadnego odcinka w dol, przez co nogi ni mialy chwili odpoczynku. Przez wieksza czesc byl to treking przez dzungle, mnustwo pijawek. Wchodilismy waska sciezka na szczycie grzbietu, tak ze po obu stronach ostra przepasc 50-100m w dol. Po dwoch godzinach zaczelo okrutnie lac, zreszta nie mialo to znaczenia przy tej wilgotnosci powietrza i tak bylem caly mokry i spocony. Nasza sciezka zamienila sie w potok wody i blota. Nieraz musielismy wspinac sie po korzeniach drzew 3-4m w gore w stromieniach wody i blota. Dostalem to co chcialem. W planie mielismy spac w jaskini i przed wschodem slonca ruszyc dalej, tak aby wschud ogladac ze szczytu. Doszlismy do jaskini juz po zachodzie. Okazalo sie ze jest zalana woda. Musielismy znalezc jakies inne miejsce do spania. Nie bylo to latwe, wsinalismy juz sie po skalach, nie bylo miejsca nawet aby usiasc wygodnie, a noc tuz tuz. Jedyne co znalezlismy i co choc troche sie nadawalo to szczelina, wneka miedzy skalami w ksztalcie trojakta. Gleboka na 1,5m, szeroka przy wejsciu na metr i zwezajaca. Rozwiesilismy nad glowami tropik, ktory i tak po jakims czasie przemokl. Nie wiem czy chocna chwile zmrozylem oko. Caly przemoczony, cholernie zimno i wietrznie(w koncu bylo to na ok 2700m). Nad ranem przewodnik chcial wracac. Namowilem go abysmy jednak sprobowaliwejsc na szczyt. Jednak po kilku minutach dalem za wygrana. Nie przestalo lac, okrutnie wieje, slisko i widocznosc na 2-3 metry. Nie bylo wyjscia zawrocilismy. Chyle w zlosci czolo przed ta gora. Ale ja tu jeszcze kiedys wroce, ale w porze suchej. Nie podaruje temu wulkanowi. Nie wiem skad sie to bierze, ale zawsze jak dostaje po d..e w gorach, obiecuje sobie ze juz nigdu wiecej, po co ci to. Ale jak widze tylko jakas gore to mam ochote sie tam wdrapac. No i kolko sie zamyka. W d..e, wyklinanie, obietnice itd.
Wrocilem do Padangbai, spedzilem tu kolejny uroczy wieczur i noc. W nastepny dzien pojechalem wybrzezem dalej na wschod. Za miasteczkien Candidasa zaczely sie gorki. Droga wila sie po zboczach wzgorz z kapitalnym widokiem na ocean. Dla takich dni i widokow warto bylo tu przyjechac. Nie obylo sie bez deszczu. Strumienie i rzeczki wezbraly i przejezdzalem nieraz droga po kolana w wodzie. Balem sie ze motor w koncu mi zgasnie po srodko jednego ze strumieni, ale na szczescie nic takiego sie nie stalo. Dojechalem juz w nocy do Lovina Beach. Portier w hotelu namowil mnie na porana wycieczke lodzia na delfiny.
Pobudka o 5.30 przed wschodem slonca. Na plazy kilkanascie malutkich lodzi z plozami po bokach. Okazalo sie ze w mojej lodzi jest tylko jeszcze jeden pasazer. Po kilku minutach rozmowy okaalo sie ze jest to polak. Mila odmiana dla uszu. Bardzo sympatyczny czlowiek, Maciek z Rzeszowa ( nie mylic z misiem kolorowym). Po delfinach wybralismy sie na motorach na calodniowa wycieczke w gory , zobaczyc wulkan Batur. Pogoda nam dopisala, przepiekne widoki na gory i wulkan. Mielismy naprawde duzo szczescia, niebo bylo klarowne. Z opowiesci macka wynikalo, ze podrozoje po indonezjii od dwoch miesiecy i jeszcze nie udalo mu sie zobaczyc wulkanu, ciagle padalo i chmury. Zadowoleni wrocilismy do Loviny. Spotkalismy sie nastepnego dnia w kucie, on pojechal autobusem, a ja dalej na motorze. Po drodze przejezdzalem przez monkey forest. Zabawne malpy jadjy mi z reki. Jedna byla na tyle cwana, ze chciala ukrasc mi caly worek z orzeszkami.W kucie spedzilismy kilka nastepnych dni nic nie robiac, wylegujac sie na plazy, no i oczywiscie wieczory spedzajac w ulubionej knajpce. Za wyjatkiem jednego dnia podczas ktorego wybralismy sie na zorganizowana wycieczke. Najpierw lot na spadochronie za motorowka (bomba), puzniej snorkeling i wizyta na wyspie zulwi. Wszystko bylo niesamowite i warte ceny jaka zaplacilismy.
W calej tej podrozy najbardziej lubie chwile kiedy opuszczam jedno miejsce i udaje sie dalej, gdy nie wiem czego oczekiwac od nowego miejsca, gdzie wszystko jest nowe dla mnie. Nastepny przystanek Melburne.
- comments