Profile
Blog
Photos
Videos
We spent the following days in the mountains and near the rivers. Had some lovely walks in the woods (thinking: Any bears here?) and were freezing at nights. (Magda slept in her fleece with the hood up on her head!) Some of the michi-no-ekis (road stations) had a really nice feel, as they were the base for some "fellow trekkers." In one spot, we even managed to go for a dip in the river, which we felt we weren't allowed to do! The water was quite shallow and fast flowing, but we managed to get across to the other bank and find a lovely, secluded "lagoon" where we could swim and had little fish nibbling on our feet! (Free spa therapy! ;) )
On Thursday (13.10), we did a part of Kumano Kodo trail - the Nakahechi route. We decided to trek from our stop in Gyubadochi gu (the name made us giggle and we even made up a song to remember it!) to Tajiri from where we caught the bus back. The hike itself wasn't overly long, took about six hours, but the majority of it was quite steep climbing. Good practice before New Zealand hikes (which we can't wait for!). The route was marked with some tiny shrines and bigger temples which were at the end of major routes.
Cooking simple, usually noodle meals and reading were the highlights of our evenings... In small Japanese villages there is literally nothing to do. If you are lucky enough to find a café, it's usually shut in the autumn. We also spent a day near the seaside, but again - the main attractions there were road stations and views around them. We saw impressive rock formations and a tiny turtle acquarium which made our hearts cry. They kept those beautiful big creatures (around 6 of them) in a small pool and they seemed to look at people as if they were desperately looking for help. We couldn't figure out whether they were a part of any protection programme or just a tourist attraction, as there wasn't a single information board in English. Anyway, Japanese coastline and countryside is beautiful. Sadly, it seems to be spoiled by factories right on the sea shore and a slightly unwelcoming, deserted feel. We find it almost depressing not to be able to get to most of the coast and enjoy it. Perhaps it's not the right peninsula and time of the year?
Today (14.10) we are coming back towards Tokyo as we are saying our goodbyes to Troy in 6 days. What we hope for is a city atmosphere, so we can try more of Japanese food and sake! We haven't really been to a pub since we arrived here! We feel pretty thankful though - encountered gorgeous eagles (or birds of prey, a number of them!), little snakes and even a monkey on our travels! Plus we did have a few funny moments, like the one yesterday, when I accidentally set off an alarm in a ladies toilet, believing I was pressing the flush button!
Półwysep Kii i dni w górach.
Kolejne dni spędziliśmy w górach, w nadrzecznych miejscowościach. Spacerowaliśmy po górskich ścieżkach, zastanawiając się czy mieszkały tam niedźwiedzie..., i zamarzliśmy w nocy - Magda spała w polarze i kapturze na głowie! Niektóre michi-no-eki (przydrożne stacje) miały całkiem przyjemną atmosferę i były bazą dla innych górskich włóczykijów. W jednym miejscu udało nam się nawet popływać w rzece, co, jak nam się wydawało, nie było zbytnio dozwolone poza sezonem. Woda była dosyć płytka i szybko płynąca, ale przeczłapaliśmy na drugi brzeg i znaleźliśmy całkiem przyjemną, spokojną zatoczkę, w której mogliśmy się nieco bardziej zanurzyć. Dostaliśmy nawet darmowe spa w gratisie! - Małe rybki bardzo się starały wygładzić nasze stopy, co chwilę je "podgryzając!"
W czwartek (13.10) przeszliśmy część "Kumano Kodo" - tradycyjnego szlaku japońskich pielgrzymów. Wybraliśmy drogę Nakahechi z naszej stacji w Gyubadochi gu (której nazwa nas ciągle rozsmieszała i nawet wymyśliliśmy piosenkę, żeby ją zapamiętać) do Takijiri, skąd złapaliśmy busa z powrotem. Droga nie była taka długa - przejście tej części szlaku zajęło ok. 6 godzin - ale w większości musieliśmy się wspinać - niezły trening przed Nową Zelandią, której nie możemy się doczekać! Szlak był urozmaicony małymi "kapliczkami" i większymi świątyniam, które były celem każdego ze szlaków.
Gotowanie bardzo prostych obiadów (makaron, noodle, makaron, noodle... a jak się nam znudziło - zupa z makaronem lub noodlami! ;p) i czytanie były głównymi punktami naszych wieczorów. W mniejszych japońskich miejscowościach kompletnie nie ma co robić, poza pójściem do onsen, czego czasami mieliśmy już dość. - Były dni, kiedy chcieliśmy po prostu wziąć szybki, prywatny prysznic bez emanowania "zachodnią golizną" przed połową lokalnej społeczności. Czasem dojrzeliśmy kawiarnię, ale i tak większość była zamknięta poza sezonem.
Spędziliśmy też dzień nad morzem, ale znów, główną atrakcją była przydrożna stacja i widoki wokół. Widzieliśmy robiące ważenie formacje skalne i nawet małe akwarium z żółwiami, co właściwie było dość smutnym widokiem. W niezbyt dużym basenie pływało około sześciu tych ogromnych stworzeń - patrzyły na nas tak, jakby chciały powiedzieć: Zabierzcie nas stąd! Nie byliśmy pewni, czy żółwie były być może częścią jakiegoś programu ochronnego, bo nie znaleźliśmy żadnych informacji po angielsku. W każdym razie, japońskie wybrzeże i krajobrazy są piękne. Niestety, bardzo często psują je fabryki, usytuowane praktycznie zaraz na plażach i nierzadko niezbyt zachęcająca atmosfera. I... pustki. Smutne - być nad morzem i nie móc się nim cieszyć. Być może udaliśmy się tam w złym czasie, albo wybraliśmy nie to wybrzeże.
Dzisiaj (14.10), podróżujemy z powrotem w stronę Tokyo, bo za 6 dni żegnamy się z naszym Troyem. Mamy nadzieję na trochę więcej "miejskiej" atmosfery, żeby doświadczyć więcej z japońskiej kultury i kuchni. - Nie byliśmy jeszcze w japońskim pubie i nie spróbowaliśmy ich sake! Mimo wszystko, cieszymy się, że odwiedziliśmy te, a nie inne regiony. Widzieliśmy sporo orłów (lub bardzo podobnych do orłów, drapieżnych ptaków), kilka małych węży i drogę przebiegła nam nawet małpka! + Mieliśmy kilka śmiesznych momentów, jak np. ten wczoraj, kiedy przez przypadek uruchomiłam alarm w toalecie, przekonana, że naciskam przycisk spłukiwania!
- comments
Bożena Dziękujemy za wasze relacje i prosimy o następne, chociaż wiemy, że nie zawsze jest to możliwe... Pozdrawiamy Was gorąco !