Profile
Blog
Photos
Videos
W koncu udalo mi sie wyjechac z La Paz, uff, 10 dni. Zostawilem tam Mark´a, szwajcara z kturym podrozowalem przez Boliwie. W Copacabana spotkalem dwojke niemcow ktorych wczesniej poznalem w La Paz. Wynajelismy lodke i spedzlismy caly dzien zeglujac po jeziorze Titicaca, bajka, poza jednym malym szczegulem. Po kilku godzinach zeglugi, gdy bylismy gdzies na srodku nigdzie, wiatr ucichl. Utknelismy ma jakas godzine, dwie, ale majac zapas ziola milo spedzilismy czas czekajac na wiatr. Niestety nie udalo nam sie doplynac do Isla del Sol, wyspy gdzie w inkaskich wierzeniach narodzilo sie slonce.
Sama Copacabana jest nieduzym miasteczkiem polozonym nad jeziorem Titicaca, otoczona wzgorzami. Na jednym z nich, tuz przy jeziorze znajduje sie stary cmetarz i droga krzyzowa z 12 stacjami. Samo juz wejscie na gore to juz nie lada wyczyn przy tej wysokosci npm. Ale na gorze czeka nagroda, wspanialy widok przy zachodzie slonca. No i zimne piwo sprzedawane prosto z grobowcow (doslownie skladziki maja w grobach). Do tego pomieszanie chrzescijanskich rytualuw z inkaskimi, z Pachamama. Mozesz zaplacic i gosc wykona piwny rytual w okreslonej intencji z modlami do Pachamamy wylewajac caly browar dookola jak szampan, zjawiskowe. W Copacabana jak w typowym poludniowoamerykanskim miasteczku odnosisz wrazenie ze jest tam wiecej kosciolow niz mieszkancow.
- comments