Profile
Blog
Photos
Videos
Goodbye England, let's go travelling!
Wednesday - the 23rd of July - the day we have been waiting for so long has already been and gone. After squzing and squashing all the things from the flat into our little car, with Hania sitting cross legged holding pans and bedding on her knees, we set off to say a final goodbye to Sylvia, Martin, Ganny Babs and Jim, leaving Ipswich for good.
After a night spent on a hard bench in London's King's Cross train station, a flight to Madrid, 5 hours waiting time at Madrid airport, a flight to JFK New York City airport where we spent another night on an even harder floor next to a weird man who was following us, sniffing John's feet (when he was sleeping) and shouting something which kept waking us up pretty much every 15 minutes; a train journey to New York City, a bus journey to Scranton and a car journey to Camp Ballibay, we finally got there! Being extremely tired and sleepy after the 44 hour journey, we were welcomed with nice food, as it was lunch time, and a question 'Are you ok to start working straight after you eat?' Our brains said 'NO WAY!', our mouths said 'Yes, of course', so we did.
Żegnaj Anglio, witaj przygodo!
Środa, 23 lipca - dzień, na który czekaliśmy tak długo, wreszcie nadszedł. Po zapakowaniu, a raczej wciśnięciu rzeczy z naszego mieszkania w nasz mały samochodzik, w którym musiałam siedzieć ze skrzyżowanymi nogami trzymając garnki, patelnie i pościel na kolanach, wyruszyliśmy aby pożegnać Sylvię, Martina, Granny Babs i Jima, na dobre opuszczając Ipswich.
Po nocy spędzonej na twardej ławce na stacji kolejowej King's Cross w Londynie, locie do Madrytu, pięciu godzinach czekania na Madryckim lotnisku, locie do Nowego Jorku, gdzie na tamtejszym lotnisku spędziliśmy kolejną noc, tym razem na jeszcze twardszej ławce niż poprzednio, obok dziwnego mężczyzny, który chodził za nami, wąchał stopy John (kiedy ten spał) i cały czas coś krzyczał, co budziło nas mniej więcej co 15 minut; po podróży pociągiem do centrum Nowego Jorku, podróży autobusem do Scranton i samochodem na nasz Camp Ballibay, wreszcie dotarliśmy na miejsce! Niesamowicie zmęczeni i śpiący po naszej 44-godzinnej podróży, zostaliśmy przywitani bardzo dobrym jedzeniem, jakoże była to pora lunchu, i pytaniem 'Możecie zacząć pacę zaraz jak zjecie?' W naszych głowach pojawiła się tylko jedna myśl - 'NIE MA MOWY!', nasze usta jednak odpowiedziały 'Nie ma sprawy', więc zabraliśmy się do pracy zaraz po lunchu.
- comments
Kerry Higginscu Wow..some great piks there Mr!! Keep them coming..an excellent idea this is!! Stay safe guys n look forward to the next update!! X
Laura Mac Enjoy Scranton that's where we had our nights off from camp!!!