Profile
Blog
Photos
Videos
Dzisiaj jest sennie i leniwie. Zbiera się na deszcz. Yonatan pakuje manatki i jedzie Stellą na południe. Ja pakuję manatki i czekam na autobus, ktory o 4 rano zabierze mnie także na południe. Pożegnaliśmy się i ustaliliśmy że spotkamy się w Hue.
Rozsiadłam się na sofce przed hostelem, z książką i zieloną herbatą... Przez aktywne minione dni i niskie ciśnienie atmosferyczne, pozwalam mojemu przymulonemu ciału odpocząć. Nie minęło pół godziny i wchodzi znajomy izraelski marynarz :D
Droga, którą chciał jechać, okazała się nieprzejezdna przez deszcz. Tzn, pewnie można jechać, ale byłoby to średnio bezpieczne. Yonatan spotkał na trasie poznanego wcześniej gościa, który kilkukrotnie jechał tą drogą, także motocyklem, ale tym razem zawrócił, bo stwierdził że to zbyt duże ryzyko.
Mi to pasi! :) Poszliśmy na dluuuugi spacer w pizdu. Przez wioski, pola, aż dotarliśmy do małego bajorka na koncu świata. Powylegiwali my się, pogadali, nie zwracając uwagi na czas, i w konsekwencji wracali w kompletnej ciemnicy... Plusem były magiczne widoki - hordy świetlików, które tworzyły wręcz nierealne efekty! Coś tak obrazki z Avatara, na nieco mniejszą skalę :) Cudo!
- comments