Profile
Blog
Photos
Videos
The Mekong Delta
Although our plan is to finish the trip in Hanoi, we have decided to spend a bit more time in Vietnam and start by heading south to the Mekong Delta. This is the area that is very famous for producing rice and exotic fruits. Still not having a map, we relied on local knowledge to get to My Tho. There really are no road signs but thankfully we asked a couple for directions and it turned out they were going the same place, so we followed them.
In My Tho we took a whole day trip with a private boat driver and a guide to see the 4 small islands in the Mekong river. This was fantastic. Our guide spoke very good English and was very passionate about the Mekong Delta.
First stop on the tour was a bee farm, where we sampled fresh honey, honey candy and also royal jelly, which we didn't realise you could eat as it is usually a beauty product. The tour guide disappeared for a moment and came back with a massive snake which he put round Hania's neck. At that point we casually asked 'Is it poisonous?', to which he replied 'No, don't worry, this one is a constricter, it squizes things to death'. This news did not make Hania feel better. After the snake he explained the different varieties of fruit that is grown in the Mekong Delta, 90% of which we have never seen in Europe.
We saw and tried guava, java apple, sugar apple, sapodilla, rambutan, star apple, coconut. There is also one of the world's smellies fruit - durian (more on this later on).
After a short walk we arrived at a small jetty and the 3 of us got on a small raft to go to the next destination. The boat ride was very nice and it looked like a scene from the film Apocalipse Now.
On the next island there was a crocodile farm, where for a small fee you could try crocodile fishing. This involved a long stick that has meat dangling from the end and you wave it above crocodiles' heads and try to move it just before they strike. Scarry stuff. We then crossed over a rickety bamboo bridge (called the monkey bridge) to go an area where people were making coconut candy. Coconuts are cut, then squashed in a vice to extract the milk. Then they mix it with sugar and malt. It is then cut whilst hot and left to harden. To finish they wrap the sweet in edable rice paper.
Next to the coconut candy were some interesting bottles of rice wine. Each one contained a dead venomous snake. This has to sit for 6 montns before the alcohol neutralises the venom. We gave it a try... not bad and we are still alive. There was a horse and cart waiting to take us back to the boat to finish the tour. Before we went back to the hotel we visited a snake farm. This was interesting but we were quite disappointed by the conditions the larger animals lived in. We packed our things and drove further south to Can Tho.
In Can Tho we had our second tour. This was a 7 hour private boat ride, starting at sunrise, through the Mekong Delta canals to see 2 floating markets and an orchard. The floating markets consist of individual boats selling a specific item. If you are intrested you sale next to them and start barganing.
The driver of the boat spoke no English and at one point stopped the boat and told us to get off. Not knowing what was happening we walked down a path, which thankfully led to the orchard. We had a nice walk through all the exotic fruif tees and on the way home the driver stopped off af a place to show us how rice noodles are made. They make a batter from rice and make a very thin circle which is steamed for 30 seconds and then dried in the sun. This creates a very plasicky disc which is then cut into stripes.
On the way back to the hotel we saw a woman selling durian and thought we would give it a go... my god... this is one of the worst smelling things we have ever eaten. It has a texture of mash potato and rubber and tastes like a cheese and onion omlet made with bad eggs (it must be an acquired taste).
Our plan is now to head back to Ho Chi Minh City and carry on to the coast in Pan Thiet.
Delta rzeki Mekong
Chociaż naszym planem jest przejechanie na motorze z Ho Chi Minh City do Hanoi, zamiast na północ, zdecydowaliśmy najpierw pojechać na południe, żeby zobaczyć deltę rzeki Mekong. Jest to miejsce, w którym rośnie nejwięcej ryżu i egzotycznych owoców. Wciąż nie mając mapy, po drodze pytaliśmy ludzi jak dojechać do My Tho. W Wietnamie naprawdę nie ma żadnych drogowskazów, na szczęście spotkaliśmy parę, która również jechała w to samo miejsce, więc pojechaliśmy za nimi.
W My Tho wykupiliśmy wycieczkę w prywatnej łódce. Nasz kierowca i przewodnik zabrali nas na 4 wyspy na rzece Mekong. Nasz przewodnik mówił płynną angielszczyzną i z pasją opowiedział nam o regionie.
Naszym pierwszym przystankiem była pszczela farma, gdzie skosztowaliśmy miodu, cukierków miodowych i mleka miodowego, które ku naszemu zdziwieniu można jeść, gdyż my znamy je jedynie jako kosmetyk. Następnie nasz przewodnik zniknął na moment i wrócił z olbrzymim wężem, którego położył mi wokół szyi. Zapytaliśmy 'czy jest on jadowity?', przewodnik odpowiedział 'nie, to wąż dusiciel, ściska szyję człowieka do śmierci'. To mnie zbytnio nie uradowało i szybko oddałam mu węża. Następnie przewodnik pokazał nam różne odmiany owoców, które tam rosną, 90% z nich nigdy wcześniej nie widzieliśmy.
Spróbowaliśmy takich owoców jak: guava, jabłko java, cukrowe jabłko, sapodilla, rambutan, gwieździste jabłko i kokos. Królem owoców jest bardzo śmierdzący durian, ale o nim później.
Po krótkim spacerze dotarliśmy do jeszcze mniejszych łódek, którymi przepłynęliśmy przez wąskie kanały. Po obu stronach kanału rośną bujne palmy i drzewa, które razem tworzą bardzo malowniczy obraz.
Na następnej wyspie była farma krokodyli, gdzie za małą opłatą można było je karmić. Do kupienia było czerwone mięso na patyku, którym machało się tuż przed głowami krokodyli czekając aż te je chwycą wielkimi zębami. Wyglądało to dość strasznie, na pewno nie chcielibyśmy być na miejscu zwisającego mięska!
Następnie przeszliśmy przez chwiejny bambusowy most (zwany również małpim mostem), aby dotrzeć do miejsca gdzie robione są kokosowe cukierki. Najpierw kokosy są przecinane w pół i maszyna wyciska mleczko kokosowe. Później jest ono zmieszane z cukrem i słodem i wszystko razem się gotuje. Z masy kształtuje się cukierki, które pozostawia się do stwardnięcia, a na koniec zawijane są w jadalny papier ryżowy.
Obok cukierków stały duże butelki z winem ryżowym. W każdej z nich znajdował się jadowity wąż, który, jak nam powiedziano, dodaje winu niezwykłego smaku. Zanim można to pić, owy wąż musi siedzieć w winie przez pół roku, aby zabić truciznę. Oboje z Johnem spróbowaliśmy tego wężowego wina ryżowego... nie złe i wciąż żyjemy.
Następnie wozem konnym wróciliśmy do naszej łódki i tak zakończyliśmy wycieczkę. Zanim wróciliśmy do hotelu, pojechaliśmy jeszcze na farmę węży. Węże były bardzo interesujące, natomiast byliśmy nieco rozczarowani warunkami, w których trzymane były większe zwierzęta. Następnego dnia spakowaliśmy się i pojechaliśmy jeszcze bardziej na południe do Can Tho.
W Can Tho wykupiliśmy drugą wycieczkę. Była to 7-godzinna przejażdżka prywatną łódką po kanałach rzeki Mekong, gdzie widzieliśmy 2 targi unoszące się na wodzie oraz sady owocowe. Targi na wodzie składają się z wielu łodzi sprzedających warzywa i owoce. Jeśli jest się czymś zainteresowanym, podpływa się do owej łodzi i zaczyna targować.
Nasz kierowca nie mówił po angielsku. W pewnym momencie zatrzymał łódkę i pokazał nam że mamy wysiąść. Nie wiedząc co się dzieje, wysiedliśmy i poszliśmy ścieżką, która zaprowadziła nas do sadu owocowego. Przespacerowaliśmy się wśród egzotycznych drzew i owoców, a w drodze powrotnej kierowca zatrzymał się w miejscu gdzie robiony jest makaron ryżowy. Wietnamczycy przygotowują z ryżu lejącą sie masę, którą wylewają cienko na okrągłą patelnię, trzymają na parze przez 30 sek., zostawiają na słońcu do wysuszenia a na końcu maszyna tnie plastikowe plastry na cienkie nitki.
W drodze do hotelu zobaczyliśmy kobietę sprzedającą duriana, postanowiliśmy więc sprobować tego przysmaku... och, jakie to było niedobre... nie dość że śmierdzi, ma konsystencję ziemniaków puree połączonych z gumą, to w smaku przypomina omlet cebulowo-jajeczny zrobiony z zepsutych jajek. Niedobre!
Teraz kierujemy się na północ w kierunku Ho Chi Minh City aby dotrzeć do wschodniego wybrzeża.
- comments